Auta z Chin to konkurencja tylko dla Dacii i Opla? Sprawdźmy na przykładzie elektryków Audi i Nio

Adam Borusewicz
05 listopada 2024, 12:05 • 1 minuta czytania
Wszystkim nam produkty z Chin kojarzą się przede wszystkim z niską ceną, dlatego jeśli myślimy o samochodach z kraju środka, to widzimy tanie samochody, które zdobywają klientów przede wszystkim tym, że można je kupić za mniej niż podobne konstrukcje z Niemiec czy Francji.
Auta z Chin to konkurencja tylko dla Dacii i Opla? Sprawdźmy na przykładzie elektryków Audi i Nio Fot. Adam Borusewicz

Ale z drugiej strony przykłady takich firm jak Huawei czy DJI pokazują, że Chińczycy są w stanie walczyć także zaawansowaniem technologicznym czy doskonałą jakością. Czy w motoryzacji będzie tak samo? Czy za parę lat klienci będą wybierali auta z Chin nie dlatego, że są tanie, ale gdyż oferują to czego Mercedes czy spółka nie potrafią?

Postanowiłem to sprawdzić i porównać ze sobą dwa samochody, które sporo dzieli, ale też sporo łączy. Ktoś może mi zarzucić, że stawianie do jednego testu SUV-a i limuzyny nie ma sensu. Ale zrobiłem to dlatego, że oboma autami mam przyjemność jeździć bardzo często. Dlatego to będzie dużo bardziej wiarygodna opinia niż kogoś, kto testował samochody nawet przez tydzień czy dwa.

Oba testowane modele łączy przede wszystkim cena. Audi w tej konfiguracji kosztuje około 280 tys, a podstawowa wersja Nio ET5 kosztuje 275 tys. złotych. Oczywiście zarówno Nio jak i Audi są autami w pełni elektrycznymi, co zresztą widać po zielonych tablicach rejestracyjnych. Oba modele zostały od początku zaprojektowane jako pełne elektryki.

Ostatnim podobieństwem jest wielkość baterii. W Audi można dostać tylko jedną o pojemności 82 kWh a w Nio mamy dostępne dwie, 75 lub 100 kWh. Przynajmniej w Europie, bowiem w Chinach możemy dostać także taką, której 150 kWh pozwala przejechać ponad 1000 kilometrów bez ładowania. A co te samochody różni z danych technicznych?

Oczywiście oprócz rodzaju nadwozia inne są także wymiary. Audi to 4588 mm a Nio 4790 mm długości. Także zespoły napędowe są inne, a przynajmniej w testowanych odmianach. Q4 możemy mieć jako RWD o mocy 286 KM, taka stanęła do porównania, lub jako AWD o mocy 340 KM. W Nio jedyna dostępna wersja ma napęd na obie osie o mocy 490 KM. Także jak widać, jest dużo różnic, ale też dużo podobieństw.

Wygląd obu aut jest bardzo ciekawy, choć trzeba przyznać, że Nio zdecydowanie bardziej przyciąga wzrok na ulicy. Wynika to, chociażby z tego, że jest to bardzo rzadkie auto, nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Oczywiście to kwestia gustu, ale oba aut robią bardzo przyjemne wrażenie. I aerodynamiczna linia Nio i bardzo proporcjonalne kształty Audi.

Z ciekawostek, to w niemieckim samochodzie możemy decydować o wzorze świateł dziennych, ale tylko jeśli mamy zamówione matrycowe reflektory, a w Nio wzrok przyciągają dziwne elementy nad przednią szybą. To Lidar i dwie kamery systemu autonomicznej jazdy. Niestety, ze względu na uwarunkowania prawne, ten system na naszym kontynencie działa w bardzo ograniczony sposób.

Ktoś bardziej uważny zwróci uwagę jeszcze na jedną nietypową rzecz w Audi. Na tylnej osi nie ma hamulców tarczowych tylko klasyczne, i dawno niewidziane, bębny hamulcowe. Grupa Volkswagena zdecydowała się na takie rozwiązanie, gdyż w aucie elektrycznym hamuje się przede wszystkim rekuperacją, czyli odzyskiwaniem energii kinetycznej i zamienianiem jej na prąd, a nie hamulcami ciernymi.

W praktyce kierowca zupełnie nie odczuwa tego rozwiązania. Auto jeździ i hamuje tak jak wszystkie inne elektryki, którymi jeździłem. W środku zaś mamy już dwa różne światy. Klasyczne wnętrze Audi różni się bardzo od minimalistycznego środka chińskiej limuzyny. A niemieckim aucie mamy też całkiem sporo klasycznych przycisków, np. panel do obsługi wentylacji, podczas gdy w Nio zdecydowana większość obsługi dokonywana jest poprzez ekran dotykowy.

Ciekawą kwestią jest też coraz modniejsza obsługa głosowa. Mają ją oczywiście oba auta, ale w szczegółach są spore różnice. W Audi komendy możemy podawać po polsku a w Nio muszą być w języku angielskim. Ale za to na desce rozdzielczej Nio mamy personifikację tego systemu, czyli Nomi, to taki mały i okrągły wyświetlacz, na którym ukazuje się animowana twarz. Nomi nie tylko obraca się w kierunku osoby, która ją wezwała, ale także pokazuje różne miny i inną symbolikę tego co właśnie robi.

Muszę przyznać, że to bardzo fajny element i zawsze daje mi ona mnóstwo radości. Natomiast największa różnica w środku tych aut to nie jest ani obsługa, ani wygląd. To przede wszystkim jakość wykonania. I o ile montaż w obu przypadkach jest na świetnym poziomie, to już jakość użytych materiałów w Audi jest zdecydowanie gorsza.

Wszędzie jest pełno twardego plastiku a na dodatek producent zastosował sporo materiału typu piano black, który jak wiadomo, uwielbia zbierać odciski palców. W Nio wszystko jest dużo przyjemniejsze w dotyku. Nawet podsufitka jest wykonana z Alcantary. Jeśli chodzi o wygodę foteli, to znowu mamy przewagę Nio. Wprawdzie same fotele są podobnie wygodne dla kierowcy, ale w Nio mamy możliwość dokupienia wentylacji i masażu, podczas gdy w Audi fotel może być tylko podgrzewany.

Co więcej, testowany samochód nie miał nawet elektrycznej regulacji fotela kierowcy podczas gdy w Nio to standard. Natomiast dla odmiany, jeśli chodzi o ilość miejsca, to przewagę ma Audi. Wprawdzie w obu autach zmieszczą się cztery dorosłe osoby, ale już bagażnik jest zdecydowanie większy w niemieckim SUV-ie. I to pomimo tego, że sam samochód jest o 20 cm krótszy.

Na drodze te auta to dwa inne światy

Jeśli chodzi o zachowanie obu tych aut w czasie jazdy, to są one zupełnie inne. Pierwszą różnicę czuć przy przyspieszaniu. Dzięki mocy większej o 200 KM Nio ma zdecydowanie mocniejsze przyśpieszenie, niektórzy stwierdzą, że jest ono wręcz brutalne. Oczywiście nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że Audi jest wolne, ale różnica jest bardzo odczuwalna. Nawet jeśli porównamy Audi w wersji Quattro z mocą 340 KM to i tak będzie zauważalnie gorsze w tym względzie od Nio.

Natomiast zawieszenie to już inny temat, to w Audi jest zauważalnie bardziej komfortowe, przy czym zaznaczę, że mój egzemplarz nie ma amortyzatorów o zmiennej sile tłumienia. Niemiecki SUV bardzo ładnie wybiera nierówności, a jednocześnie pozostaje stabilny, oraz nie przechyla się za bardzo na zakrętach. Nio natomiast jest autem dla tych, którzy cenią sobie szybszą jazdę i mogą zapłacić za to mniejszym komfortem tłumienia niedoskonałości nawierzchni. Precyzja układów kierowniczych jest w obu autach naprawdę świetna. Ciekawą sprawą jest natomiast odzysk energii. W Audi mamy po pierwsze łopatki za kierownicą do regulacji rekuperacji a po drugie świetny tryb automatyczny.

W tym ostatnim samochód bazując na danych z nawigacji i aktywnego tempomatu sam reguluje siłę hamowania silnikiem. Dla przykładu, zbliżając się do obszaru zabudowanego, wystarczy puścić pedał gazu, a samochód tak dopasuje odzysk energii, aby mijając znak poruszać się z prędkością 50 km/h. Wadą jest natomiast fakt, że zatrzymanie auta do zera wymaga od kierowcy użycia pedału hamulca. W Nio przy ostatniej aktualizacji oprogramowania wprowadzono właśnie tryb jazdy one pedal driving, więc hamulca używamy tylko w ostateczności. Oba auta bardzo podobnie natomiast sprawiają się pod względem komfortu akustycznego, i w Nio i w Audi jest naprawdę cicho, nawet przy większych prędkościach.

Warto za to zwrócić uwagę na jedną przewagę niemieckiego samochodu, a mianowicie zwrotność. O ile Nio pod tym względem jest po prostu średniakiem, o tyle Audi, dzięki napędowi na tylne koła jest po prostu niesamowicie zwrotne. Dzięki temu manewry na parkingu czy zawracanie są w tym aucie przyjemnością. Nio natomiast rewanżuje się w innej dziedzinie, a jest nią autonomiczna jazdy albo bardziej precyzyjnie układy wspomagania kierowcy.

W tej dziedzinie widać potężną przewagę młodej firmy z Chin. Auto trzyma się środka pasa idealnie, a na autostradzie jest w stanie nawet samo zmienić pas. Bez problemu przejechałem 200 kilometrów, dotykając kierownicy tylko raz na paręnaście sekund, aby system wiedział, że patrzę na drogę i kontroluje sytuację. Pod tym względem Audi nie błyszczy.

Niby w teorii potrafi utrzymać pas ruchu, ale w praktyce robi to jak kierowca pod wpływem musu z procentami. Jeśli chodzi o zużycie prądu, to jest mniej więcej porównywalne. W trakcie jazdy drogami krajowymi wynosi od 15 do 17 kWh a jazda drogą ekspresową z prędkością 120 km/h owocuje wynikiem na poziomie 20 do 22 kWh na każde 100 km. Ponieważ bateria w Nio jest o 10 proc. mniejsza, 70 vs 77 kWh dostępne dla użytkownika, to i zasięg chińskiego auto będzie mniejszy.

W praktyce Audi przejdziemy między ładowaniami trochę ponad 400 km a w przypadku Nio będzie to około 360 kilometrów. Także szybkość ładowania wypada lepiej dla Q4. W jego wypadku uzupełnienie energii od 10 do 80 proc. na szybkiej ładowarce to 26 minut a dla Nio będzie to równe pół godziny. Ale z drugiej strony Nio chowa mocnego asa w rękawie, jakim jest możliwość wymiany akumulatora na specjalnej stacji. Ale to taki as z małym drukiem na końcu umowy. Póki co takiej stacji nie ma w Polsce wcale, a i w całej Europie jest ich dopiero 55, choć trzeba przyznać, że ta liczba szybko rośnie.

Premium to także wyposażenie i tutaj Chiny błyszczą

Jeśli klient wydaje na auto prawie 300 tysięcy złotych, to ma powody, aby żądać czegoś więcej, i to nie tylko dotyczy osiągów czy wykończenia wnętrza. Jak najbardziej chce mieć wyposażenie, którego inne, tańsze, auta nie zapewniają. I tutaj niestety trzeba przyznać, że Audi się nie popisało. Jak to zwykle w tej marce bywa, w podstawowej wersji jest naprawdę niewiele. Za wszystko ekstra trzeba płacić i to słono. Dlatego testowany egzemplarz, dla przypomnienia w konfiguratorze za 280 tys. złotych, nie posiadał takich gadżetów jak kamery 360°, elektryczne fotele, oświetlenie ambientowe czy w pełni skórzana tapicerka.

Natomiast takie udogodnienia jak wentylacja czy masaż w fotelach w ogóle nie są w tym modelu dostępne. W Nio sytuacja jest zupełnie inna. W standardzie dostajemy praktycznie wszystko, co wcześniej wypisałem, a nawet więcej udogodnień jak na przykład domykanie drzwi. Tak naprawdę musimy tylko dopłacić za pakiet komfort, który zawiera właśnie masaż i wentylację przednich foteli. I jest to prawdziwy masaż elementami, które uciskają plecy, a nie wersja uproszczona, czyli nadmuchiwana komora powietrzna w fotelu.

Dla dokładności trzeba przyznać, że w Nio nie można mieć ani wyświetlacza przeziernego HUD, ani reflektorów matrycowych, które są dostępne w Audi, aczkolwiek za słoną dopłatą. Jeśli przesiądzie się człowiek z Nio do Audi, to ma wrażenie, jakby wysiadł z auta premium i zamienił je na auto z segmentu popularnego. Wynika to w dużej mierze z tego, że Audi projektując Q4 nie miało jeszcze opanowanej umiejętności tworzenia aut elektrycznych. Dlatego zespół napędowy w tym samochodzie kosztuje producenta tak dużo, że musiał on szukać oszczędności w innych miejscach.

Dla porównania wnętrze w najnowszym modelu Q6 e-tron jest już wykonane dużo lepiej, a i wyposażenie auta dużo bogatsze.

Bogaci umieją liczyć, czyli co się bardziej opłaca?

Tak jak wspomniałem na początku, oba auta kosztują podobnie, po doposażeniu Audi w niezbędne opcje cena jest bardzo podobna do Nio. Ale też wiemy, że w Polsce mało kto kupuje samochód za gotówkę. A przy leasingu czy tym bardziej wynajmie długoterminowym, oprócz ceny liczą się także potencjalna utrata wartości oraz koszty ubezpieczenia.

I akurat w tych kwestiach Audi ma dużą przewagę. Dlatego pomimo bardzo podobnej ceny niemiecki producent dysponuje dużo lepszym finansowaniem. Przy parametrach, których ja potrzebowałem wynajem długoterminowy Nio był droższy o ok. 30 procent. Producenci z Chin potrzebują jeszcze trochę czasu, aby przekonać instytucje finansujące do zapewnienia dużo bardziej atrakcyjnych rozwiązań dla klientów.

Bez tego ciężko będzie im osiągnąć sukces w Europie, bowiem samochody stały się tak drogie, że mało kogo stać na zakup auta z gotówkę. A dlaczego tak się stało to już zupełnie inna historia.

Czytaj także: https://natemat.pl/575555,relacja-z-targow-motoryzacyjnych-w-paryzu-2024