Major Tom Egan siedzi przed monitorem w bazie wojskowej leżącej tysiące kilometrów od miejsca, które widzi na ekranie. Obserwuje potencjalne cele za pomocą kamery umieszczonej w zdalnie sterowanym statku powietrznym. Trwa to często kilka-, kilkanaście godzin zanim podejmie decyzję o odpaleniu rakiet. Może dokładnie ocenić teren oraz obecność osób postronnych. Zerowe ryzyko, maksimum bezpieczeństwa, ciepła kawka i lunch pomiędzy poszczególnymi misjami. Etat marzenie. Jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.
Tak w skrócie można opisać fabułę amerykańskiego filmu z 2014 roku, bazującego na prawdziwych wydarzeniach, pod tytułem „Good kill” (pol. Dobre zabijanie). Dlaczego akurat tak prozaiczna inspiracja nakłoniła mnie do popełnienia poniższego wpisu? Otóż film ten stawia dość intrygujące pytania o sens prowadzenia przez Amerykanów tzw. operacji kinetycznych oraz czy przypadkiem takie działania nie rodzą więcej terrorystów niż ich likwidują? Ale po kolei…
Studenckie dylematy
Niedawno rozmawiałem z jednym ze swoich studentów z UTH o sytuacji na Bliskim Wschodzie i zagrożeniu terrorystycznym w Europie, który stawiał sobie podobne pytania, co twórcy wspomnianego filmu. Zapytał mnie, czy ataki na Syrię, które mają niby chronić świat jaki znamy przed fanatycznym islamem, nie wywołują czasem odwrotnego efektu. Oprócz dżihadystów w nalotach wojskowych i innych mniej lub bardziej tajnych akcjach zbrojnych giną setki, a może nawet tysiące bezbronnych ofiar. Każda akcja wywołuje reakcję, a przemoc przeważnie rodzi przemoc. Trudno się z tym nie zgodzić. Chęć odwetu była i jest nadal silnym motywatorem i swoistym usprawiedliwieniem dla terrorystów.
Łuk, ekskomunika i drony
Wraz z objęciem władzy przez Baracka Obamę skończyła się era Guantanamo, a rozpoczął się okres podniebnych egzekucji z wykorzystaniem dronów. Operacje takie prowadzone są głównie w Iraku, Syrii, Pakistanie i Afganistanie, a także w mniejszym lub większym stopniu w Jemenie i Somalii. Mają one na celu likwidację członków Daesz (arabski akronim nazwy Państwa Islamskiego) oraz Al-Kaidy.
Broń, która potrafi zabijać z bezpiecznej odległości, od wieków budziła duże kontrowersje. W XIV wieku za niemoralne uznano stosowanie przez rycerzy długiego łuku angielskiego, który potrafił zabić przeciwnika z odległości blisko 100 jardów (około 91,5 metra). Gdy pojawiły się na polach bitwy armaty, Watykan nałożył ekskomunikę na artylerzystów, jako karę za używanie „piekielnych maszyn”, które zabijają bezbronnych cywilów podczas oblężenia. Podczas II wojny światowej szkalowano nazistowskie U-booty (m.in. za zatopienie liniowca Lusitania) oraz niesławne bezzałogowe balistyczne pociski rakietowe V2, które wystrzelone ze znacznej odległości sukcesywnie niszczyły Londyn. Później nastąpiła już era atomowych rakiet balistycznych oraz współczesnych dronów.
„Trafiony, zatopiony”
Zdania, co do słuszności używania samolotów bezzałogowych są obecnie podzielone. Jedni uważają je za broń niemoralną, zabijającą coraz większą liczbę cywilów. Drudzy zaś za oręż, który pozwala ocalić życie żołnierzy. Amerykanie oczywiście utrzymują, że drony są praktycznie nieomylne. Jednak kilka lat temu kłam tym informacjom zadali naukowcy z uniwersytetów Stanford i New York, powołując się na 130 wywiadów przeprowadzonych ze świadkami bombardowań, lokalnymi dziennikarzami, działaczami humanitarnymi i lekarzami. Według przygotowanego przez nich raportu, drony zabiły setki, a może i tysiące cywilów na Bliskim Wschodzie, podsycając tym samym nienawiść wśród tamtejszej ludności do Stanów Zjednoczonych i przysparzając im oraz całemu zachodniemu światu jeszcze większą liczbę wrogów. Przykład. W 2010 roku Pakistańczyk Faisal Shahzad chciał dokonać zamachu bombowego na Times Square w Nowym Jorku. Na szczęście udało się temu zapobiec. Niedoszły zamachowiec przyznał później w areszcie, że miała to być zemsta za amerykańskie drony.
Również organizacje walczące o prawa człowieka twierdzą zgodnie, że drony zabijają więcej cywilów niż terrorystów. W raporcie organizacji Intercept czytamy, że tylko w Afganistanie pomiędzy styczniem 2012 r. a lutym 2013 r. miało zginąć 200 osób, z czego wśród nich było zaledwie 35-ciu terrorystów. Według Brytyjskiego Biura Dziennikarstwa Śledczego w Pakistanie od 2004 do 2011 roku miało zginąć ponad 3 tys. osób, z czego cywile stanowili blisko 1000 zabitych (wśród nich miano doliczyć się 176 dzieci).
Kto mieczem wojuje…
Amerykańska Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności DARPA (ang. Defense Advanced Research Projects Agency) już od pewnego czasu pracuje nad nowym uzbrojeniem bezzałogowym, wyposażonym w dużą dozę autonomii, która pozwala działać statkowi powietrznemu bez nadzoru operatora. Jednym z takich rozwiązań jest program VTOL X-Plane, który wszedł właśnie w drugą fazę projektowania.
Trzeba pamiętać o tym, że wykorzystywanie przez Amerykanów dronów może doprowadzić do niebezpiecznego precedensu na skalę światową. Technologia bezzałogowa nie jest koncepcją ściśle tajną. Co zatem w sytuacji, gdy uzbrojone drony trafią w ręce innych państw, w tym krajów ekstremistycznych?