Tydzień temu Donald Trump wygrał wybory. Na razie rany liżą głównie specjaliści od sondaży. Gdyż praktycznie wszystkie badania (z jednym dosłownie wyjątkiem) przewidywały zwycięstwo Clinton. Wielu polityków i komentatorów uznało na ich podstawie, że racjonalna Ameryka kontynuacji ma się trochę lepiej niż żywiona resentymentami Ameryka „dobrej zmiany” – a w środę rano okazało się, że jest na odwrót.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Specjalistów od sondaży możemy pocieszyć, że aż tak bardzo się nie pomyli. A nawet – że w ogóle się nie pomylili. Przewidywali oni bowiem, że więcej głosów dostanie Hilary Clinton – i tak też się stało. Gdyby ze dwa, trzy punkty procentowe ze swojego wyniku w Kalifornii mogła ona przerzucić do Michigan, Pensylwanii lub na Florydę, to by była następnym prezydentem. Ale nie mogła – i przez to przegrała w głosach elektorskich. A te są najważniejsze.
Ale naprawdę groźne mogą być przyszłe rany.
W jakiejś mierze Stany Zjednoczone mogą przywrócić, zdawało by się, że dawno zapomnianą, dziwiętnastowieczną doktrynę izolacjonizmu. Osłabiony może zostać Pakt Północnoatlantycki i amerykański parasol ochronny nad Europą – zwłaszcza nad naszą jej częścią. Najgorzej na tym mogą wyjść państwa bałtyckie – Newt Gingrich przewidywany na szefa dyplomacji w nowej administracji zdaje się wychodzić naprzeciw temu, co Rosja nazywa swoją strefą wpływów, skoro Estonię określa mianem „przedmieścia Petersburga”.
Fatalne skutki dla światowej gospodarki może przynieść wojna handlowa z Chinami. Bo tak właśnie należy określić zapowiadane wprowadzenie zaporowych kilkudziesięcioprocentowych ceł na towary z Chin. Spowodowany tym kryzys gospodarczy w Chinach z racji na globalne powiązania chińskiej gospodarki musiałby się odbić na całym świecie.
Niektórzy na setki lat widzą fatalne skutki, jakie mogą przynieść rządy Trumpa dla naszego środowiska. Trump nie wierzy w ocieplanie się klimatu i opowiada się za tradycyjnymi źródłami energii jak ropa, gaz i węgiel. Jego otoczenie myśli podobnie, a nawet bardziej – jeśli ktoś, jak Ben Carson, niedoszły republikański kandydat a dzisiaj doradca Trumpa, wierzy dosłownie w przekaz o Arce Noego, to nie może wierzyć w globalne ocieplenie, bo przecież, gdyby miało ono nadejść, to Stwórca by nas przed tym ostrzegł.
Świat jest pełen obaw. I modli się, by Trump nie dotrzymał wyborczych obietnic.
Tylko nasi wybitni specjaliści od spraw zagranicznych i światowego bezpieczeństwa, ministrowie Macierewicz i Waszczykowski, zapewne wysłuchawszy najpierw mądrych wskazówek od naczelnika państwa i prezesa partii, wykazują ostentacyjną radość i plotą androny, że oto ze zwycięstwem Trumpa otwiera się perspektywa jeszcze lepszej, wręcz znakomitej polsko-amerykańskiej współpracy.
Bo nasi wybitni specjaliści nie są w stanie zauważyć tego, co widzi cały euroatlantycki świat. Zdaje się, że im do radości wystarczy to, że Trump chciał swoją reprezentującą establishment konkurentkę wsadzić do więzienia. No bo skoro oni widzą tam właściwe miejsce dla establishmentowego Tuska, to nie trudno zauważyć, że mają głęboką wspólnotę poglądów na najważniejsze na tym świecie sprawy.