Ile potrzeba, aby rozbudzić nadzieje całego środowiska naukowego?
Odpowiedzi na to pytanie udzielił Minister Gowin. Promocja flagowego projektu ustawy o szkolnictwie wyższym kosztowała do tej pory podatników blisko 5 milionów złotych. A według zapowiedzi ministerstwa to jeszcze nie koniec wydatków. „Jednocześnie informuję, że w trakcie realizacji dalsze działania promocyjne.“ - czytamy w odpowiedzi na moją interpelację dotyczącą kosztów kampanii promującej wdrażanie ustawy.
Nowa ustawa ma wejść w życie w październiku tego roku. No właśnie ma, ale co z tego wyniknie nie wiemy, ponieważ brak negocjacji wewnątrz własnego obozu politycznego, doprowadził do wielkiego sprzeciwu wśród posłów PiS. We wrześniu szef klubu PiS Ryszard Terlecki ocenił zaproponowane przez Gowina propozycje jako „dziwne”, powiedział wtedy: „Wątpię, byśmy się na nie zgodzili”. W październiku również premier Beata Szydło przyznała, że w klubie PiS nie wszyscy są entuzjastami reformy szkolnictwa wyższego zaproponowanej przez Jarosława Gowina. Prof. Włodzimierz Bernacki z PiS skrytykował między innymi likwidację autonomii uczelni i potencjalne zagrożenie „dyktaturą rektora”, nadmierne sprowadzanie uczeni do roli czysto rynkowej, ekonomicznej. Krytycznie o ustawie wypowiedzieli się również inni posłowie z PiS, między innymi Krystyna Wróblewska i Joanna Borowiak.
Dla kosztownego projektu brak jest poparcia, nie tylko politycznego, ale również początkowo pozytywnie nastawione środowisko akademickie, zaczęło krytykować pomysł. To ogromny problem dla Ministra Gowina, który poszukując poparcia dla swojego projektu wydaje niebagatelne sumy na jego promocję.
Szumnie określana „rewolucją na uczelniach” Ustawa 2.0, czyli Konstytucja dla Nauki ma być gotowa i przedstawiona Radzie Ministrów w połowie stycznia.