Uciekał przez półtora roku. Sebastian M. wreszcie sprowadzony do Polski

Natalia Kamińska
26 maja 2025, 20:40 • 1 minuta czytania
Po godzinie 19 na warszawskim lotnisku Okęcie wylądował samolot z Sebastianem M. na pokładzie. Mężczyzna został zatrzymany 23 maja w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jest podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1 we wrześniu 2023 roku.
Wypadek na A1. Sebastian M. wrócił do Polski Fot. Policja

Przypomnijmy, że w sobotni poranek na oficjalnym profilu policji na platformie X pojawił się komunikat w sprawie Sebastiana M. Funkcjonariusze poinformowali, że do zatrzymania doszło 23 maja na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. "Podejrzany w najbliższym czasie trafi do Polski i zostanie przekazany do dyspozycji prokuratury" – napisano. W poniedziałek udało się go przewieźć do Polski, o czym informuje m.in. TVN24.


Sebastian M. wrócił do Polski

Doniesienia skomentował wówczas premier Donald Tusk. "Dziękuję naszym dyplomatom i policjantom, którzy podjęli się tej trudnej operacji. Każdy, kto ukrywa się w obcym państwie przed polskim wymiarem sprawiedliwości, prędzej czy później trafi w nasze ręce" – zaznaczył.

Już 15 maja szef MS Adam Bodnar ogłosił, że władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich wyraziły zgodę na ekstradycję Sebastiana M. do Polski. Jedynak, aby mogło do tego dojść, "konieczne było jego ponowne zatrzymanie na terenie ZEA".

Dodajmy, że Sebastian M. udzielił wywiadu na kanale Zbigniewa Stonogi. Mężczyzna uważa się za ofiarę zdarzenia. – Samochód marki KIA na pustej, trzypasmowej autostradzie zajechał mi drogę. Ze skrajnie prawego pasa wjechał na lewy pas, którym się poruszałem – powiedział. To nie zgadza się z ustaleniami służb – to BMW miało uderzyć w tył Kii.

W aucie 34-letniego Sebastiana M. uruchomiły się kurtyny powietrzne, co – jak twierdzi – uniemożliwiło mu dokładne zobaczenie, co się wydarzyło. Razem z nim podróżowały dwie osoby. Mężczyzna zapewnił, że powiadomił służby ratunkowe o wypadku i udzielił pierwszej pomocy rannemu znajomemu.

Sebastian M. relacjonował, że zauważył płonącą Kię i przekazał gaśnicę jednej z osób na miejscu zdarzenia, sam natomiast zajął się udzielaniem pomocy swojemu przyjacielowi. Jak twierdzi, służby ratunkowe dotarły na miejsce po krótkim czasie. Mężczyzna podkreśla, że nie zgodził się na hospitalizację, przeszedł badanie trzeźwości i starał się współpracować z funkcjonariuszami policji.

Stonoga starał się dowiedzieć, z jaką prędkością jechał Sebastian M. Mężczyzna twierdzi, że 160-170 km/godz. Przypomnijmy jednak, że biegły ustalił, że było to ponad 250 km/godz. Sebastian M. wskazał też, że nie miał czasu na reakcję.

Wypadek na A1

Ta tragedia wstrząsnęła Polską we wrześniu 2023 roku. To wtedy na autostradzie A1 na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego doszło do dramatycznego wypadku drogowego.

Według ustaleń prokuratury M. prowadząc samochód z niebezpieczną prędkością 250 km/h uderzył w tył Kii. W drugim pojeździe znajdowała się trzyosobowa rodzina (rodzice i 5-letni chłopiec), która wracała do województwa śląskiego z wakacji nad morzem. Wszyscy zginęli.