Polska wiosna "remontowa" to już tradycja. "Sąsiad zrobił balkon to i my pojechaliśmy do sklepu"

Łukasz Grzegorczyk
19 kwietnia 2025, 18:54 • 1 minuta czytania
Sobota, godzina 9:00. O tej porze w weekendy ruch na mieście dopiero się zaczyna, ale na wiosnę pewne miejsca zamieniają się w małe "kościółki". – To jest kumulacja pomysłów i ruszają pielgrzymki – mówi nam pracownica jednego ze sklepów budowlanych. Polacy znajdą tam wszystko, co jest dla nas świętością, gdy tylko zrobi się trochę cieplej. Wtedy wszystkim naraz zaczyna się marzyć... mały remoncik.
Polacy uwielbiają zakupy w sklepach budowlanych Fot. Grafika wygenerowana przez Gemini

W ogóle "sklep budowlany" to duże uproszczenie. Gdyby chodziło tylko o cement, farby czy płyty kartonowo-gipsowe, tego tematu być może w ogóle by nie było. U nas to wielkie hipermarkety, w których da się przepaść na pół dnia.


Można zacząć wśród półek dla budowlańców, przejść przez alejki z projektami łazienek czy sypialni, a skończyć na urządzaniu ogródka albo balkonu i wąchać kwiatki na wystawce z roślinami. To właśnie Polska remontowa. Bo niby jedziemy do sklepu, gdzie znajdziemy wszystko do odnowienia mieszkania, ale w praktyce to trochę nasze... hobby.

Wiosna, więc przydałby się... "remoncik"

– Pamiętam, jak była pandemia. Najpierw wszystko zamknięte i pełen lockdown, a później można było robić zakupy. I wszyscy rzucili się na te sklepy, bo to był idealny czas na remonty czy budowę. I tak nic nie działało, więc ludzie przyjeżdżali nawet dla zabicia czasu – wspomina Agnieszka, pracownica jednego z takich hipermarketów.

Dzisiaj już tam nie pracuje, ale przeżyła "covidowe" oblężenie. Prawda jest taka, że wtedy ludzie remontowali mieszkania, bo im się nudziło. Dzisiaj łatwiej to rozłożyć w czasie, bo wszystko mamy otwarte. A wyznacznikiem rewolucji w mieszkaniu czy ogrodzie stała się wiosna.

Karolina mieszka w domu pod Krakowem. Ma taras, mały ogródek, o który dbają wspólnie z mężem. Jak zaczyna się wiosna, oni i ich sąsiedzi ruszają do akcji, wystarczy pierwszy ciepły dzień. Takie kwietniowe czy majowe porządki to szybki pretekst, by pojechać do "budowlanego". Zapytałem więc wprost, na czym polega ten fenomen.

– Bo tam jest wszystko, dosłownie. Poduszka na taras brakująca śrubka do skręcenia fotela, kora do uzupełniania rabaty. A przy okazji wezmę jeszcze nowego kwiatka, spray na owady i bratki do doniczki – wylicza.

– Mniej jeżdżenia i mniej szukania – dorzuca mi Mateusz, też mieszkaniec domu jednorodzinnego, ale z większą działką. Podaje trzy najpopularniejsze marki sklepów budowlanych i zaznacza, że wszystkie ma w pobliżu. – Każdy chce coś zrobić na lato, nie ma się co dziwić. Zbudować altanę, zadbać o trawnik. Nawet jak nie znajdzie czegoś w jednym sklepie, pojedzie parę kilometrów dalej do drugiego i pewnie to dostanie – mówi.

"Bo u sąsiadów, to już coś robią!"

W tym wszystkim włączają się też sąsiedzkie podchody. Jak jeden coś zrobi, drugi czuje presję. Aż w końcu podobnie pomyśli pół osiedla. – Sąsiad zrobił balkon na wiosnę, więc my też już myślimy i pojechaliśmy do sklepu. No i oprócz leżaka oraz innych drobiazgów od razu wzięliśmy przy okazji nowe kwiaty i doniczki – wylicza Karolina.

Trochę inaczej jest w miastach, bo tam popularna stała się głównie walka w stylu "kto będzie miał najlepszy balkon". A żeby zrobić go w nowoczesnym stylu, wiadomo, trzeba pojechać... do budowlanego.

Rozmawiam z Dorotą, która mieszka w bloku na warszawskiej Woli. Kiedy pytam o wiosenny remontowy szał Polaków, od razu wie, o co mi chodzi. – Idzie wiosna, zbliżają się święta i długi weekend. Moi sąsiedzi też z tym ruszają – opowiada.

– Dokładnie wczoraj sędziwa sąsiadka zagadnęła mnie na klatce z pytaniem, czy polecam jej ekipę remontową, która parę miesięcy temu (z dużym opóźnieniem) zakończyła remont u nas. Odradziłam. Ucieszyła się, że mogłyśmy porozmawiać, bo była już z panami umówiona na remont łazieneczki – tłumaczy nam Dorota.

Jeśli chodzi o wiosenne remonty, to wiek chyba nie gra roli. W bloku czy w domu – zawsze da się coś odświeżyć albo przerobić. Na moim osiedlu w stolicy zaczęło się już na początku marca, kiedy mieliśmy pierwszą eksplozję ciepła. Ludzie poczuli, że "to już". Na dwóch piętrach w sąsiednim bloku ruszyli ze skuwaniem ścian.

– Poza sąsiadką, która nosi się z zamiarem remontu, dwóch innych mieszkańców jest w trakcie. Przed blokami stoją kontenery na gruz i poremontowe odpady – dodaje Dorota w nawiązaniu do swojej okolicy.

Weekend w "budowlanym"? Oblężenie

Żeby było jasne, nie mówimy o nowych osiedlach, gdzie każdy dopiero się wprowadza i w każdym mieszkaniu trwa wyścig z czasem. To po prostu kumulacja pomysłów. Tyle że efekt czasami jest podobny. – Od rana do 17:00 wiercenie, szpachlowanie. A do tego panowie w okienko pukają, bo spółdzielnia postanowiła wyremontować elewację bloku – żali się jeszcze Dorota.  

Nic dziwnego, że kiedy zaczyna się weekend, wszyscy z samego rana ruszają do hipermarketów. – U nas otwierało się o 6:30 i zwykle jest tak, że najwcześniej przyjeżdżają klienci, którzy mają do kupienia spore gabaryty. Długie listwy, narzędzia, ciężkie typowo budowlane zakupy. Oni chcą mieć to z głowy przed tłumem, który wpadnie kilka godzin później. Ale nie jest to reguła – zauważa Agnieszka, była pracownica "budowlanego".

A teraz jeden przykład z pierwszego weekendu kwietnia. Pojechałem w sobotę kupić dwa wiadra farby, bo szykuje mi się malowanie. W sklepie byłem po 14:00 i w zasadzie miałem szczęście, że w ogóle zaparkowałem. Moje zakupy to nic, biorąc pod uwagę, że ludzie wychodzili już z meblami ogrodowymi, które akurat były wystawione w promocji.

Nie oszukujmy się – w takim sklepie trudno spędzić 10 minut. Łatwo włącza się tryb, że wszystko nagle może być potrzebne i wędrujemy między alejkami. – Myślisz, że po co wykłada się mnóstwo rzeczy obok kas? Ludzie łapią się na tym, że widzą typowo wiosenne gadżety. I szybko kalkulują, co jeszcze wziąć do koszyka – przekonuje Agnieszka.

Z kolei Mateusz mówi mi coś kompletnie innego. – Zgadzam się, że wiosna to remontowy szał, ale ceny materiałów i ogólnie wykończeniówka to jest kosmos. Jak ktoś musi coś zrobić, to nie ma wyjścia. Wydaje mi się jednak, że teraz każdy ostrożniej planuje wydatki. Przecież materiały to jedno, a gdzie pieniądze dla ekipy? No, chyba że ktoś lubi bawić się w to samemu, ale nie każdy da radę – wskazuje.

Tymczasem remonty i balkonowe zawody trwają już w najlepsze. Wystarczy przejść się po osiedlach i posłuchać odgłosów z klatek schodowych. – wiosna pełną parą i zaczynają się remontowe historie Polaków – śmieje się na koniec Dorota.