"Turyści traktowani jak zwierzęta". Nowe prawo w turystycznym raju już oburza
Zarządzanie dziesiątkami milionów turystów coraz częściej przerasta hiszpańskie władze. W kolejnych regionach odbywają się protesty, a ludzie mają dość rosnących cen, hałasu i korków. Żeby zminimalizować skutki napływu turystów, na Majorce chcą znacznie ograniczyć liczebność grup wycieczkowych. Branża jest oburzona i mówi o "traktowaniu turystów jak zwierzęta".
W Hiszpanii potrzebują zmian. Majorka chce mniejszych grup turystów
Całe duże grupy wycieczkowe w największych miastach Europy nie są niczym niezwykłym. Wystarczy pojawić się na kilkanaście minut pod Koloseum w Rzymie, żeby mieć ich serdecznie dość. Nietrudno więc dziwić się, że kolejne miasta próbują jakoś zapanować nad tym chaosem.
W Barcelonie już kilka lat temu zakazano przewodnikom używania głośników, a także wprowadzono restrykcyjny limit liczby turystów w jednej grupie. Zmniejszenia liczebności oprowadzanych wycieczek chce teraz Majorka, o czym, powołując się na hiszpańskie media, informuje "Independent".
Aktualnie prawo na Majorce pozwala na oprowadzanie grup liczących nawet 70 osób. Tak duże wycieczki są jednak rzadkością. Najczęściej grupa liczy bowiem od 30 do 50 osób. Rada Miasta Palma proponuje, aby grupy liczyły nie więcej niż 20 osób. To doprowadziło do niemałego zamieszania i oburzyło miejscowe biura podróży.
Wakacje na Majorce będą droższe? Nowe prawo można jeszcze zatrzymać
Przedstawiciele biur podróży są zgodni. Jeżeli nowe prawo wejdzie w życie, konieczne będzie zatrudnienie większej liczby przewodników. To natomiast podwyższy koszta oprowadzania grup, więc wycieczki staną się droższe. A to natomiast może nie spodobać się turystom.
Dodatkowe wątpliwości budzi sytuacja, w której turyści dołączyliby do grupy w ostatniej chwili. – Co się stanie, gdy ludzie dołączą do grupy w locie? Czy będziemy oznaczać ich jak zwierzęta? Albo rozdawać pałki, by odstraszyć "nieautoryzowanych" turystów? – pytał prezes zajmującego się branżą turystyczną na Balearach Progas Turísticos de Baleares, Gabriel Rosales.
Nowe przepisy na razie nie weszły w życie. Mają one zostać skonsultowane z przedstawicielami branży i dopiero później trafić pod głosowanie Rady Miasta Palma. Turystom pozostaje mieć nadzieję, że wypracowane rozwiązanie nie doprowadzi do drastycznego wzrostu cen.