Nawrocki nie błysnął, gdy zapytali go o azyl Romanowskiego. Mało prezydencka odpowiedź
Nie tylko nad Wisłą i Dunajem, ale w całej Europie głośno dziś o sprawie Marcina Romanowskiego, który przed polskimi organami ścigania zbiegł pod skrzydła Viktora Orbána. Jak wielokrotnie informowaliśmy w naTemat.pl, poseł mający aż jedenaście różnych zarzutów w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości 19 grudnia 2024 roku został uznany w Budapeszcie za "uchodźcę politycznego".
"Decyzję rządu Viktora Orbána o przyznaniu azylu politycznego podejrzanemu o przestępstwa kryminalne, poszukiwanemu europejskim nakazem aresztowania Marcinowi Romanowskiemu uznajemy za akt nieprzyjazny wobec Rzeczypospolitej Polskiej i zasad Unii Europejskiej" – oznajmił natychmiast szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
W piątek Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecydowało, że polski ambasador na Węgrzech Sebastian Kęciek zostanie wezwany do ojczyzny na "bezterminowe konsultacje", co oznacza de facto obniżenie rangi stosunków dyplomatycznych z Madziarami. Przedstawiciel ich rządu w Warszawie otrzymał zaś oficjalną notę protestacyjną.
Sytuacja bez wątpienia dotyka więc obszarów, w których zdanie (i to raczej wyrobione) powinna mieć głowa państwa. Na temat węgierskiego azylu Marcina Romanowskiego milczy jednak Andrzej Duda, a podobną linię zaprezentował także jego potencjalny następca.
– O sprawie posła Marcina Romanowskiego nie uważam nic – oznajmił Karol Nawrocki na piątkowej konferencji prasowej, gdy został zapytany o gościnę, jakiej Orbán udziela zbiegowi znad Wisły.
– Nie jest to sprawa, która budzi moje zainteresowanie. To sprawa pana posła, która jest częścią debaty publicznej. Natomiast kandydat na prezydenta nie zajmuje się tego typu sprawami – dodał człowiek, którego Prawo i Sprawiedliwość popiera w wyścigu o prezydenturę.