Świątek przez aferę z dopingiem nie tylko była zawieszona. Straciła fortunę

Mateusz Przyborowski
06 grudnia 2024, 21:44 • 1 minuta czytania
Ostatnie tygodnie były dla Igi Świątek emocjonalnym rollercoasterem. Najlepsza polska tenisistka została tymczasowo zawieszona z powodu pozytywnego wyniku testu antydopingowego. Teraz Polka opowiedziała, ile pieniędzy straciła, by udowodnić, że jest niewinna.
Iga Świątek straciła kilkaset tysięcy złotych przez wpadkę z dopingiem Fot. Manu Fernandez / Associated Press / East News

Iga Świątek pierwszy raz szczerze opowiedziała o swojej wpadce z dopingiem. Wiceliderka WTA przez miesiąc była zawieszenia, ponieważ wykryto w jej organizmie trimetazydynę. Ta zakazana w sporcie substancja znajdowała się w leku na sen z melatoniną.


Najlepsza polska tenisistka wystąpiła w piątek w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24. – To była mieszanka niezrozumienia, paniki i było dużo płaczu – wyznała brązowa medalistka olimpijska z Paryża. Jak dodała, o wynikach testu dowiedziała się mailowo i nie była w stanie przeczytać wiadomości do końca.

Tyle Świątek straciła przez wpadkę z dopingiem. Tenisistka ujawniła kwotę

– Na pewno to, że mam taką pozycję, sprawiło, że zebrałam wokół siebie ludzi, którzy od razu – właściwie, jak dowiedziałam się o tej sytuacji – stanęli na głowie, żeby mi pomóc. Kilka godzin po tym, jak się dowiedziałam, spotkaliśmy się, zrobiliśmy burzę mózgów. Zatrudniłam prawnika ze Stanów, który specjalizował się w takich sprawach – powiedziała Świątek.

– To, że zarobiłam kupę pieniędzy i mogę sobie pozwolić na to, żeby je wydać na swoją obronę bez mrugnięcia okiem, pomogło – dodała. I opowiedziała o wszystkich kosztach poniesionych na badania i by udowodnić, że jest niewinna. – Za cały proces zapłaciłam sama, za wszystkie testy, za prawników. Nie każdy może sobie na to pozwolić, bo sama widzę, że to są duże koszty – stwierdziła.

Anita Werner zapytała ją, jakie konkretnie były to kwoty. – Myślę, że na prawnika wydałam z 70 tys. dolarów, na testy i ekspertyzy z 15 tys. euro. I jeszcze dochodzą straty nagród, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Najważniejsze dla mnie było to, żeby udowodnić swoją niewinność – podkreśliła.

"Grałam najtrudniejszy turniej swojego życia"

– Największą nauczką jest to, że nie zawsze będę miała nad wszystkim kontrolę. Takie sytuacje w życiu będą się pojawiały i trzeba sobie z nimi radzić. Uświadomiło mi to, jak silna jestem. Byłam w stanie szybko wrócić na kort i skoncentrować się na tym, co było dla mnie ważne – mówiła Świątek na antenie TVN24.

W dalszej części rozmowy przyznała, że otrzymała ogromne wsparcie od innych zawodniczek. I dodała, że bolał ją zarówno anonimowy hejt w social mediach, jak i nagłówki medialne sugerujące na przykład, że jest wypalona.

– Grałam najtrudniejszy turniej swojego życia, a czytałam, że jestem wypalona i że się skończyłam. Dziennikarze pisali, że powinnam zwolnić połowę swojego teamu, a ich wsparcie w tej sytuacji było nieocenione – zaznaczyła tenisistka.

Po tym, jak test wykazał w jej organizmie zakazaną substancję, 23-letnia raszynianka złożyła obszerne wyjaśnienia. ITIA, organizacja odpowiedzialna za ochronę uczciwości w profesjonalnym tenisie na całym świecie, zaakceptowała je i stwierdziła "brak istotnej winy lub zaniedbania" ze strony Polki.

– Wolałabym, żeby było napisane "niewinna". Ale dla mnie to już jest papierologia, biurokracja i formalności. Decyzja o miesięcznym zawieszeniu była podyktowana procedurami – powiedziała Iga Świątek.