Tragedia na Pomorzu: kierowca nie żyje, są ranni. Mamy komentarz policji

Karolina Kurek
10 listopada 2024, 10:04 • 1 minuta czytania
W nocy z soboty na niedzielę w miejscowości Kamela na Pomorzu doszło do tragicznego wypadku samochodowego. Około godziny 4 nad ranem samochód osobowy, którym podróżowały cztery osoby, zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w drzewo. Na miejscu zginął kierowca, a trzy inne trafiły do szpitala. Mamy komentarz straży pożarnej w sprawie.
Tragedia na Pomorzu. Jedna osoba nie żyje, trzy trafiły do szpitala Fot. Facebook/OSPEgiertowo

Służby otrzymały zgłoszenie o wypadku o godzinie 3:39. Do zdarzenia doszło na drodze powiatowej łączącej miejscowości Egiertowo, Kamela i Roztoka. Kierujący pojazdem marki VW Passat 24-latek, z nieustalonych przyczyn na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w drzewo.

W samochodzie znajdowały się cztery osoby. Strażacy musieli użyć narzędzi hydraulicznych, aby wyciągnąć jedną z osób z wraku. Niestety ratownik medyczny stwierdził jej zgon na miejscu.

Dwoje pasażerów było nieprzytomnych i zostało przewiezionych do szpitala. Łącznie pod opiekę lekarzy trafiły trzy osoby. W działaniach na miejscu tragedii brały udział wszystkie służby, w tym aż osiem zastępów straży pożarnej: dwa z OSP Hopowo, dwa z OSP Przywidz, a także jednostki z OSP Egiertowo, OSP Jodłowno, JRG Kartuzy oraz JRG Pruszcz Gdański. Strażacy poinformowali o okolicznościach zdarzenia za pośrednictwem mediów społecznościowych.

"Samochodem podróżowały łącznie cztery osoby, jedną osobę trzeba było ewakuować przy pomocy narzędzi hydraulicznych, ratownik medyczny stwierdził jej zgon. Dwie inne osoby były nieprzytomne, przekazano je Zespołowi Ratownictwa Medycznego" – napisano w komunikacie.

Okoliczności wypadku bada policja i prokuratura.

Redakcja naTemat.pl skontaktowała się z Komendą Powiatową Państwowej Straży Pożarnej w Kartuzach. Oficer prasowy kpt. Mateusz Pielowski przekazał, że "kierowcę ewakuowano z pojazdu przy pomocy narzędzi hydraulicznych". Dodał również, że jeden z pasażerów był przytomny i wraz z pomocą strażaków opuścił pojazd. Do przybycia ratowników pasażerowie otrzymali niezbędną pierwszą pomoc. Potem zostali przetransportowani do placówek medycznych.

Oficer Prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Kartuzach st.sierż. Aleksandra Philipp potwierdziła w rozmowie z naTemat, że kierowca zginął na miejscu.

– W wyniku zdarzenia kierujący pojazdem poniósł śmierć na miejscu. Wraz z mężczyzną podróżowało trzech pasażerów. Wszyscy trafili do szpitala. Policjanci zabezpieczyli miejsce zdarzenia. Na miejscu pod nadzorem prokuratora pracowali śledczy oraz policyjny technik. Wykonano oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczono ślady. Funkcjonariusze ustalają szczegółowe okoliczności tego tragicznego w skutkach zdarzenia – przekazała st.sierż. Philipp.

Funkcjonariusze policji apelują do kierowców o bezpieczną jazdę na drogach.

Inna tragedia na Pomorzu

W ostatnim czasie jedną z głośnych katastrof w ruchu lądowym był karambol na S7, do którego doszło w Borkowie. Wypadek miał miejsce 18 października około godziny 23:00 na remontowanym odcinku drogi S7, między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe. W zdarzeniu uczestniczyło 21 pojazdów, w tym 18 samochodów osobowych i trzy ciężarówki, w których łącznie podróżowało 56 osób. 15 z nich zostało rannych, z czego pięć osób wymagało natychmiastowej pomocy medycznej w stanie ciężkim.

Niestety, w wyniku karambolu życie straciło czworo dzieci – rodzeństwo w wieku 9 i 12 lat oraz dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat. Ofiary wracały z meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa. Sprawca wypadku, Mateusz M., nie został aresztowany.

Wobec sprawcy, Mateusza M. nie zastosowano aresztu.

– Sąd utrzymał w mocy decyzję sądu pierwszej instancji, że podejrzany o spowodowanie katastrofy na S7 w Borkowie będzie pod dozorem policyjnym – poinformował Mariusz Kaźmierczak, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku, w rozmowie z naTemat.pl.

Dodatkowo zapadła decyzja o konieczności wpłacenia przez Mateusza M. poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. zł, które musi uiścić w ciągu 10 dni.

– To postanowienie jest prawomocne i nie podlega dalszemu zaskarżeniu – dodał sędzia Mariusz Kaźmierczak.

Czytaj także: https://natemat.pl/576020,mateusz-m-od-wypadku-na-s7-nie-trafi-do-aresztu-mamy-informacje-z-sadu