"Nie jestem przedszkolanką". Hołownia nie wytrzymał po kłótni posłów w Sejmie

Agnieszka Miastowska
09 lutego 2024, 09:42 • 1 minuta czytania
W czasie piątkowych obrad Sejmu doszło do awantury między posłami, w tym Markiem Suskim, Michałem Kołodziejczakiem i Sebastianem Łukasiewiczem. W pewnym momencie sytuacja była tak napięta, że do dyskusji musiał wkroczyć marszałek Sejmu. – Nie będę ustalał, kto zaczął, bo nie jesteśmy w przedszkolu, a ja nie jestem przedszkolanką – powiedział Szymon Hołownia.
Zamieszanie w Sejmie. Kołodziejczak starł się z Łukasiewiczem Fot. East News

Awantura w Sejmie – spięcie Kołodziejczaka i Łukasiewicza

Szymon Hołownia, który nie był w stanie uspokoić Sebastiana Łukasiewicza, Michała Kołodziejczaka i Marka Suskiego poprosił o procedurę wykluczania posłów z obrad Sejmu. Na sali rozległy się okrzyki "BANDYTA, BANDYTA".

– Za te oskarżenia, spotkamy się w sądzie – powiedział Michał Kołodziejczak do Sebastiana Łukasiewicza. O co chodziło? Sebastian Łukasiewicz (PiS) zarzucił Michałowi Kołodziejczakowi, że groził posłance Julicie Olszewskiej i miał wysłać do jej domu "osiłków".

Tak poseł PiS przemawiał na sejmowej mównicy. – Pan Michał Kołodziejczak dzwonił do rolnika z województwa podlaskiego, do pani Julity Olszewskiej, mam na to screeny, mam na to dowody i zaczął ją zastraszać. [...] Mało tego! Pan Michał Kołodziejczak wysłał do domu pani Julity osiłków, którzy kazali usunąć jej film z internetu, który zrobił 3 mln zasięgu. To jest skandal! – mówił Sebastian Łukasiewicz.

Na mównicę chwilę po nim wszedł Michał Kołodziejczak, który sytuację nazwał kłamstwem i pomówieniem. – Może pan sobie kłamać, prawdy nie zakłamiecie. Pan prezes Kaczyński 22 czerwca 2022 r. powiedział, że ukraińskie zboże nam nie zagraża. Nie bójmy się przywozu do Polski – stwierdził.

Po czym zwrócił się prosto do Jarosława Kaczyńskiego i siedzących obok niego w ławie sejmowej Macierewicza i Błaszczaka. – To wy odpowiadacie za to wszystko, co się stało. A panie pośle [Łukasiewiczu – red.] za te wszystkie pomówienia, które pan powiedział, spotkamy się w sądzie. Zapraszam – stwierdził Kołodziejczak i zszedł z mównicy.

To jednak nie był koniec. Na mównicę próbowała wejść inna posłanka, ale w tym czasie pod nią doszło do słownej przepychanki.

Do kłótni między Kołodziejczakiem i Łukasiewiczem dołączył Marek Suski. Widać, że cała trójka żywo gestykuluje, a Łukasiewicz pokazuje coś Kołodziejczakowi na telefonie. Sytuacja wyglądała na coraz bardziej napiętą i zaburzała obrady Sejmu, na co zareagował Hołownia.

Gdy poseł Paulina Henning-Kloska przez zamieszanie nie mogła wejść na mównicę, marszałek poprosił o wykluczenie posłów z obrad. Wtedy padły słowa o tym, że Hołownia nie rozstrzygnie, kto zaczął, bo nie jest przedszkolanką.

Na koniec marszałek polecił zarówno Łukasiewiczowi, jak i Kołodziejczakowi złożenie doniesień na piśmie do odpowiednich organów – do prokuratury czy komisji etyki poselskiej. Na koniec Hołownia dodał, że sprawy powinny zostać rozpatrzone pilnie, żeby takich spraw między posłami nie było.

– Sala sejmowa nie będzie miejscem ani szarpania, ani bójek, ani wyrzekania sobie, bo to nie jest fight club, tylko Sejm Rzeczypospolitej Polskiej – skończył.