El Dursi dodała filmik, ukazujący dziwną sytuację na stacji paliw. Biuro prasowe Orlenu zareagowało
Klaudia El Dursi relacjonuje sytuację na Orlenie
Klaudia El Dursi opublikowała na Instagramie wideo, na którym widać, jak próbuje tankować pojazd na stacji benzynowej Orlen. Jak tłumaczyła: "Plan był taki, że chciałam nagrać krótki film, jak stoję na stacji, bo to pierwsza wolna chwila podczas mojego całego zwariowanego dnia."
"Po tym, jak już grzecznie postałam, zorientowałam się, że paliwo w ogóle nie leci. No to przyszedł pan z obsług" – relacjonowała.
Na wideo słyszmy wymianę zdań między Klaudią El Dursi i pracownikiem Orlenu. – To znaczy, paliwo jest, tylko że jest awaria. (...) Ja bym chciał państwa skasować (rozliczyć - red.), ale nie mogę. (...) Ogólnie paliwo jest – powiedział.
– Ale nie możecie go sprzedawać? – zapytała influencerka. – No tak... – odpowiedział mężczyzna. El Dursi, pokazując podejrzaną sytuację, skorzystała z okazji, by zaapelować do Polek i Polaków, aby 15 października udali się do urn.
Orlen odpowiedział celebrytce
Prowadząca programu "Hotel Paradise" doczekała się złośliwej odpowiedzi od biura prasowego Orlenu.
"Pani Klaudio, cieszymy się, że wybrała pani Orlen. Podpowiadamy, by następnym razem skrócić nagranie. Przypadkowo uwieczniła Pani, że w dystrybutorze obok nie tylko są wszystkie paliwa, ale nawet jeden z naszych klientów tankuje" – takie oświadczenie zamieszczono na platformie X.
Były prezes Orlenu: "Po wyborach cena benzyny może podejść pod 9-10 zł"
Przypomnijmy, że na początku października były prezes Orlenu Jacek Krawiec rozmawiał z Tomaszem Lisem. – Nie zdziwiłbym się, gdyby po wyborach cena za litr podchodziła pod 10 zł, gdyż będą musieli odbić to, co stracili przez okres kampanii, czyli jakieś 2-3 miliardy złotych – powiedział.
Jak wynika z informacji, które otrzymał były prezes Orlenu, do pracowników przygranicznych stacji z Czechami przyszło polecenie, aby ceny na tamtejszych stacjach były jak najwyższe.
– To jest igranie z ogniem na każdym polu. W Polsce niskie, tam wysokie, zero spójności. Nie wiadomo w oparciu o co są te ceny ustalane. Za moich czasów były pewne algorytmy, wszystko było przejrzyste, ceny hurtowe były publikowane w internecie. Nie było mowy o takich sytuacjach – mówił i jak podkreślał, za jego kadencji nie było ani możliwości, ani chęci, żeby ktoś mógł sterować cenami.
Krawiec odniósł się również do stawianych mu zarzutów przez prokuraturę. – Mam zarzuty z działania na szkodę spółki. Zarzuty dotyczą braku nadzoru nad działaniami marketingu i nad tym, że według śledczych pojawiły się nieprawidłowości, a ja tego nie dopilnowałem. Śmieję się z tego, bo teraz można się tylko z tego śmiać. To tak jakby prezes Orlenu, firmy, która na co dzień zatrudnia pewnie dzisiaj około 50 tysięcy ludzi i gdzie codziennie produkowane są miliony faktur, miał obowiązek przeglądania i sprawdzania każdej wystawionej faktury, bo w zasadzie takie zarzuty otrzymałem – oznajmił.
– Zarzucano mi, że czegoś nie dopilnowałem, co jest kompletną abstrakcją – tłumaczył. Były prezes podkreśla, że poziom kompetencji ludzi, którzy stawiają mu zarzuty, jest zerowy. – Jeden z prokuratorów, którzy mnie przesłuchiwali, notorycznie mylił zyski z przychodami. Dla niego to były kategorie abstrakcyjne – stwierdził.
Pytany o zarzuty dotyczące wręczania korzyści majątkowych ówczesnemu ministrowi transportu Nowakowi uciął krótko: – Mamy do czynienia z sytuacją abstrakcyjną. Obciążył mnie jeden człowiek, a 33 bodajże świadków zaprzeczyło, że taka sytuacja w ogóle mogła mieć miejsce.