Lewicka: Polityka koalicji jak walka buldogów pod dywanem? Te już go zjadły i gryzą się publicznie
Karolina Lewicka
20 stycznia 2025, 19:00
·
4 minuty czytania
Rząd koalicyjny z definicji skazany jest na pewien rodzaj napięć, wynikający tylko i wyłącznie z faktu, że składa się z różnych – mniej lub bardziej pasujących do siebie – partii. Ugrupowania te mają swoje szefostwo, tradycję, elektorat i program. Oraz cele, które nie muszą być celami partnerów, a nawet mogą być z nimi w sprzeczności. Taki stan rzeczy prowokuje do przeciągania liny – kto przejmie więcej władzy w państwie albo kto przeforsuje więcej swoich pomysłów i rozwiązań. Im bliżej wyborów, tym silniejsze są emocje między partnerami w koalicji rządowej, ktoś stawia sprawę na ostrzu noża, ktoś się ucieka do politycznego szantażu, ktoś wreszcie dezerteruje, widzieliśmy w III RP niejedną taką dezintegrację koalicji na ostatniej prostej, wynikającą głównie z obawy o własny wynik wyborczy poszczególnych frakcji. To jednak przepis na katastrofę. Dlaczego? Już tłumaczę.