W minioną sobotę (7 grudnia) wieczorem w centrum Warszawy doszło do niebezpiecznego incydentu. Ratownicy medyczni zostali wezwani do mężczyzny leżącego na chodniku przy ul. Widok, obok Rotundy. Zgłaszająca kobieta informowała, że mężczyzna ma zakrwawioną twarz i prawdopodobny uraz nosa. Na miejscu ratownicy znaleźli poszkodowanego i rozpoczęli udzielanie mu pomocy. Ten w pewnym momencie zaczął ich bić i kopać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ratownicy otrzymali zgłoszenie około 21:40. Na miejscu znaleźli mężczyznę, który przyznał, że uczestniczył w imprezie i przewrócił się po spożyciu zbyt dużej ilości alkoholu, początkowo współpracował z ratownikami. Gdy został zaprowadzony do ambulansu i rozpoczęto przygotowania do opatrzenia jego obrażeń, sytuacja niespodziewanie wymknęła się spod kontroli. Poszkodowany nagle stał się agresywny – zaczął bić ratowników pięściami i kopać.
Na miejsce natychmiast wezwano wsparcie. Przybyły trzy karetki i dwa radiowozy policyjne. Agresywny mężczyzna został ostatecznie obezwładniony i przewieziony do szpitala pod eskortą policji.
Napastnik okazał się funkcjonariuszem SOP
Jak ustalono, napastnikiem był 48-letni funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa. Informacje te potwierdzono na podstawie dokumentów znalezionych przy mężczyźnie. Rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans", Piotr Owczarski, zapewnił, że wobec sprawcy zostaną wyciągnięte konsekwencje.
– Człowiek, który ma stać na straży bezpieczeństwa państwa i jego najważniejszych przedstawicieli, zaatakował naszych ratowników, którzy chcieli mu tylko pomóc. Poszkodowani złożyli już zeznania na policji, ale na pewno na tym nie koniec. Nie zostawimy tak tej sprawy – podkreślił w rozmowie z Onetem Piotr Owczarski.
I kontynuował:
– Każdy, kto podnosi rękę na ratowników medycznych, musi ponieść za to konsekwencje, niezależnie od tego, kim jest i jaką pełni funkcję. Dlatego prawdopodobnie jeszcze w poniedziałek złożymy do odpowiednich organów zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa – przekazał.
Według kodeksu karnego może mu grozić nawet do pięciu lat więzienia.