Brakuje na jedzenie, leki, środki czystości. Ale bywa i tak, że najbardziej brakuje drugiego człowieka. Ponad milion seniorów w Polsce żyje w ubóstwie.
Reportaż jest elementem redakcyjnej akcji naTemat "Samotność seniora nie tylko od święta". Pokazujemy w niej, co osobom starszym ciąży najbardziej. Nie tylko przed świętami, ale przez cały rok. Samotność, bieda, choroby. To problemy, które mogą dotyczyć każdego z nas. Święta to dobry czas, żeby się zatrzymać i pomyśleć o innych. W ramach naszej akcji zorganizowaliśmy zrzutkę (tu link) na pomóc seniorom – podopiecznym dwóch fundacji, które współpracowały z nami podczas akcji: Senior w Koronie i Kluboteka Dojrzałego Człowieka. Obie te organizacje przez cały rok pomagają osobom potrzebującym. Przeczytajcie nasze teksty i dołączcie do nas. Dobro wraca! Żeby nie bolało
Pierwsze piętro, kamienica na
warszawskiej Pradze. Drzwi otwiera siwy mężczyzna w okularach. Pod nogami plącze się szczekający pies.
– Rzadko miewamy gości. Praktycznie nigdy – tłumaczy i zaprasza do środka.
Krótki korytarz prowadzi do pomieszczenia, które jednocześnie jest sypialnią, pokojem dziennym i kuchnią. Na 10 metrach kwadratowych znajduje się jeszcze mała łazienka. Sławek mieszka tu od ponad sześciu lat. Ma 62 lata.
– Eksmitowali mnie z mieszkania, które należało do
Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, kiedy przez chorobę nie płaciłem czynszu. Mój ojciec był wojskowym. Wtedy trafiłem do tej tragicznej klitki. Warunki takie, jakbym miał szybciej odejść z tego świata. Przez grzyb często choruję. No i te hałasy… – wzdycha.
Bliskość szpitala i
straży pożarnej sprawia, że co i rusz pod oknem przejeżdżają pojazdy na sygnale. Na każdy głośny dźwięk pies Niuniuś reaguje równie głośnym szczekaniem.
TU ZOBACZYSZ WIDEOREPORTAŻ:
– Ale dzięki niemu i kotce Niuni, której chwilowo nie ma w mieszkaniu, czuję się chociaż odrobinę mniej samotny. Oprócz nich nie mam nikogo – mówi.
Sławek nigdy nie założył rodziny. Przez trzydzieści lat pracował jako nauczyciel angielskiego. Całkowicie oddawał się pracy i doskonalącym szkoleniom.
Ale później to wszystko prysnęło. Przyszedł moment, w którym zapłaciłem swoją cenę.
Stracił pracę, kolejnej nie mógł znaleźć, bo zachorował na
depresję.
– Czułem się niepotrzebny, nie widziałem sensu. Depresja była na tyle silna, że chciałem odejść. Na Facebooku opublikowałem post z pożegnaniem. Znajoma, która go przeczytała, powiadomiła
Ośrodek Pomocy Społecznej.
Pracowniczka socjalna zjawiła się, jak mówi, w ostatniej chwili: – Tak waliła w drzwi, że w końcu je otworzyłem. Uratowała mi życie. Umówiła z psychiatrą, pomogła załatwić leki.
A potem przyszła eksmisja i kolejny kryzys. – Wyrzucono mnie z domu w sposób chamski
i brutalny. Mam duży żal do systemu, nikt nie uwzględnił tego, że byłem chory. Tu, gdzie teraz żyję, jest tyle bodźców, że nie daje się wytrzymać. Ledwo to znoszę – przyznaje.
Żeby zarobić na wynajem większego mieszkania, Sławek próbował podjąć pracę. Bezskutecznie.
– Ratowałem się udzielając wolontariacko w
Caritasie. Potem ucząc za darmo angielskiego osoby z biednych rodzin. W tym roku nie zgłosił się nikt. Bo mi nawet nie chodzi o pieniądze, a o to, żeby być mniej samotnym, potrzebnym komuś – mówi.
Chociaż pieniędzy też brakuje. I to bardzo. – Dostaję zasiłek 1000 złotych, czasami dodatkowo celówkę (zasiłek celowy) 200-300 złotych. Wszystko jest bardzo drogie. Jak człowiek jest głodny i dostaje pieniądze to kupuje to, co może. A później nie ma nic przez pół miesiąca.
Sławek doskonale zna uczucie głodu. – Jest bardzo nieprzyjemne – mówi spoglądając na szafkę imitującą blat kuchenny.
Szczególnie wtedy, kiedy nie ma na leki. A nie ma dosyć często. – I na te na depresję i na przeziębienia. Ale brakuje też na środki czystości i weterynarza dla zwierzaków. One też kosztują, ale to moi najlepsi terapeuci. Człowieka innego nic nie zastąpi, niby nikomu już nie jestem potrzebny, ale mam odpowiedzialność za nie. One nie dają mi odejść
Kiedy pytam, czego mogę mu życzyć, odpowiada: zdrowia. – Do tej pory walczę z depresją. A w momencie, w którym nie będzie żadnej innej opcji, to żeby nie bolało.
Teraz już na nic nie starcza
Natalia ma kasztanowe włosy do ramion i delikatnie pomalowane usta. Jest elegancko ubrana. Kilka dni temu skończyła 80 lat.
– Zjedliśmy z mężem skromną urodzinową kolację. Następnego dnia córka zaprosiła nas do siebie. Mamy czworo wnucząt, było wesoło. Ale nie radzę się starzeć nigdy. Trudna jest starość – wzdycha.
Spędza ją z mężem Sergem. Mieszkają w mieszkaniu spółdzielczo-własnościowym. Od niedawna towarzyszy im kotka Koszka. W pokoju, w którym siadamy wisi kilkanaście obrazów. Każdy autorstwa Serge’a.
– Jest malarzem, pisze ikony. Poznaliśmy się w Moskwie, na wystawie Dudy-Gracza. Połączyła nas miłość do sztuki – mówi.
Trzydzieści lat temu przeprowadzili się do Polski. – Serge pracował przy ambasadzie. Ja udzielałam lekcji rosyjskiego. Mieliśmy zarobek, starczało na mieszkanie, jedzenie i leki. Nie było możliwości zaoszczędzić. A teraz już na nic nie starcza.
Obrazów nikt nie kupuje. Na korepetycje do Natalii od dawna nikt się nie zgłosił.
– Mam nowotwór, Serge też. Szczęśliwie leczenie zatrzymało ich rozwój. Ale do tego nadciśnienie, problemy z tarczycą, mam wymieniać dalej? – uśmiecha się.
W parze z uśmiechem, który Natalii nie opuszcza, idzie lęk, o to, co będzie, jak zabraknie wsparcia. – Wolę nawet nie myśleć. Bez fundacji pomocowych byśmy sobie nie poradzili. Zapewniają nam i Koszce jedzenie, środki czystości – opowiada.
Od rodziny dostaje kosmetyki. Niedawno z pomocą córki i znajomych spełniła swoje marzenie
o wygodnym łóżku. Do tamtej pory spała na tapczanie.
Ubóstwo seniorów
Według raportu "Poverty Watch 2024" Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN Polska), obejmującego dane za 2023 rok, 2,5 mln Polaków żyje w skrajnym ubóstwie, a ponad 17 mln poniżej minimum socjalnego. Coraz więcej starszych osób nie radzi sobie finansowo. 430 tysięcy seniorów żyje w skrajnym ubóstwie, 831 tysięcy w ubóstwie relatywnym.
– Ubóstwo seniorów ma smutną twarz. Starsze osoby wiedzą, że w tej sytuacji będą do końca życia, że raczej nic się nie poprawi. Nie mają perspektywy wyjścia z ubóstwa, widzą, że wszystko będzie drożało, że będzie coraz trudniej. Niedostatek ma bezpośredni wpływ na ich zdrowie. Niekiedy muszą wybierać między lekami, a żywnością. W ubóstwie nie ma miejsca na przyjemności, towarzystwo – mówi Aleksandra Czarna-El Baz, prezeska Fundacji Senior w Koronie.
Ale ubóstwo to, jak tłumaczy, także samotność i pustka: – Depresja jest bardzo powszechna wśród seniorów, niekiedy powiązana z zaburzeniami demencyjnymi. Do niech dochodzi wstyd. Bo ubrania są zniszczone, powycierane. Bo nie stać na nic. Starość wiąże się z wieloma trudnymi tematami.
Klaudia Szubert, prezes Fundacji Pomoc Seniorom, zwraca uwagę na to, że wielu seniorów nie wie, gdzie może się zgłosić po pomoc.
– Wielu z naszych podopiecznych nie posiada internetu czy nawet telefonu. Nie są więc w stanie wyszukać informacji o potencjalnych fundacjach czy stowarzyszeniach, które mogą im pomóc. Prawie wszyscy seniorzy trafili do nas, dzięki ludziom, którzy zainteresowali się ich losem. Wielu z nich wstydzi się prosić o pomoc. Jest to więc taka grupa społeczna, do której ciężko dotrzeć z propozycją wsparcia. Ważne jest więc, aby nie być obojętnym na los drugiego człowieka i pomóc im znaleźć placówkę czy fundację, która się nimi zaopiekuje – podkreśla.
Z czym mam się kłócić?
Na myśl o przeszłości pan Andrzej szczerze się uśmiecha. Mógłby opowiadać o niej godzinami. Pracował w Wytwórni Filmów Fabularnych, Teatrze Telewizji, potem na 42 lata wyjechał do Wielkiej Brytanii. Podczas rozmowy pokazuje mi zdjęcia swojego ukochanego Londynu.
– Było mnie stać na wszystko: dobre kolacje, podróże, samochód. Miałem szczęście do ludzi, mam fantastycznych przyjaciół – wspomina 78-latek.
Trzy razy był żonaty. Ma trójkę dzieci i dwóch wnuków. Sporadyczny kontakt utrzymuje ze starszą córką.
Po kolei sprzedawał to, co miał: ubrania, elektronikę i za to żył. – A potem już tylko ubożałem – mówi.
Kiedy Andrzej znalazł się w potrzebie, pomógł mu przyjaciel rodziny. – Pozwolił mi mieszkać w swoim domu na obrzeżach Warszawy. Dobry człowiek zmarł, ale jego synowie wzięli mnie pod swoje skrzydła i pozwolili zostać. Dokładam się do opłat za światło, gaz, wodę. Gdyby wzięli ode mnie normalną kwotę za wynajem, to nie miałbym z czego jej zapłacić – mówi.
Zasiłku dostaje 790 złotych miesięcznie. Wystarcza na opłaty i papierosy. Bez nich Andrzej nie wyobraża sobie życia. Jedzenie dostaje od Fundacji Senior w Koronie, do której zgłosiła go przyjaciółka.
– Nie jem dużo. Kiedyś, jak dużo spalałem to potrzebowałem więcej. Teraz jem to, co zapewni mi Fundacja. Trzy posiłki dziennie, ale nie zawsze. Staram się myśleć, że jak moja babcia przetrwała Syberię to i ja przeżyję sytuację, w której jestem – mówi.
Jest sam, ale jak tłumaczy, nie samotny. Chociaż miłości i spokoju potrzebuje. Dni spędza czytając angielską poezję i filozofię polityczną. – Kocham ludzi, czasem mnie ktoś odwiedzi, zawsze porozmawiam, ale nie za długo – dodaje.
Kiedy pytam, czego mogłabym życzyć, pan Andrzej mówi, że więcej książek, najlepiej po angielsku: – I jakbym mógł porozmawiać z kimś po angielsku to też dobrze by było. A jakbym wygrał na loterii, to bym kupił samochód i jeździł po Warszawie. Jestem człowiekiem, który mógł sobie na wiele pozwolić. Teraz nie mam pieniędzy i z tego powodu nie mam potrzeby wychodzić z domu. Z czym mam się kłócić? Z losem? Przyjmuje życie. Takim, jakie jest
A tutaj znajdziecie inne teksty, które powstały w ramach akcji: