– Nie ma co owijać w bawełnę, bo cały czas pojawia się pytanie, czy jestem gotów do tego, żeby startować w wyborach prezydenckich. Więc jestem gotów i nie odpuszczę – powiedział Rafał Trzaskowski na wtorkowym spotkaniu z mieszkańcami Aleksandrowa Łódzkiego. Niedawno Donald Tusk zapowiedział, że kandydat KO zostanie ogłoszony 7 grudnia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rafał Trzaskowski rozpoczął spotkanie w Aleksandrowie Łódzkim od komentarza do spekulacji na temat swojego ewentualnego startu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Jeśli chodzi o Koalicję Obywatelską, najczęściej pojawiają się nazwiska prezydenta Warszawy i szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
– Musimy przywrócić praworządność. Jedno jest pewne: rząd ma pomysły, jak to robić i już to robi. Natomiast w momencie, kiedy będzie prezydent, któremu będzie zależało na praworządności, wtedy bardzo szybko da się przywrócić zaufanie jeszcze większe do instytucji i da się przywrócić praworządność w Polsce – powiedział Trzaskowski.
I dodał: – To będzie jeden z najważniejszych celów i priorytetów przyszłego prezydenta z obozu demokratycznego. Ja jestem przekonany, że to byłby jeden z najważniejszych priorytetów dla mnie.
Rafał Trzaskowski chce być kandydatem na prezydenta. Powiedział to wprost
W dalszej części swojego przemówienia Trzaskowski stwierdził, że jest gotów do walki o fotel prezydenta RP. – Nie ma co owijać w bawełnę, bo przez cały czas pojawia się pytanie, czy jestem gotów do tego, żeby startować w wyborach prezydenckich. Więc jestem gotów i nie odpuszczę – zadeklarował i dodał, że wraz z wyborcami ma "rachunek krzywd do wyrównania".
I dodał, że poAndrzeju Dudzie "będziemy potrzebowali prezydenta, który jest przewidywalny, który jest odpowiedzialny, który twardo dba o interes narodowy, ale który też czasami potrafi się ugryźć w język".
We wtorek Trzaskowski skomentował również słowa Mariusza Błaszczaka, który zasugerował, że w przypadku wygranej Trumpa w wyborach na prezydenta USA premier Donald Tusk powinien podać się do dymisji.
– Chciałoby się powiedzieć: osiem lat prowadzili politykę na kolanach, no to jest właśnie minister Błaszczak. Jak polityk suwerennego państwa może opowiadać takie bzdury? Jak można tak patrzeć na politykę międzynarodową? – stwierdził.
I dodał: – Musimy być gotowi, żeby współpracować z każdym, bo Amerykanie wybierają prezydenta dla siebie, a nie dla nas. Każdy może mieć swoje preferencje, ale szczególnie osoby aktywne w polityce nie powinny się z nimi obnosić.
Przypomnijmy, że Koalicja Obywatelska szykuje się do ogłoszenia swojego kandydata na prezydenta. Jak poinformował pod koniec października Donald Tusk, nazwisko poznamy 7 grudnia na Śląsku. "Będzie to ktoś, kto, po pierwsze, nadaje się najlepiej na ten urząd, po drugie – ma największe szanse na wygranie, po trzecie – nie będę to ja. Naprawdę!" – napisał szef rządu w serwisie X.