Wiceminister Jacek Tomczak podaje się do dymisji. Wcześniej wyszło na jaw, że jego kancelaria notarialna mogła zarobić miliony złotych na sprzedaży mieszkań przez deweloperów. A sam Tomczak forsował program "Kredyt na start", co potencjalnie mogło być poważnym konfliktem interesów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po rozmowie z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem Jacek Tomczak złożył dymisję ze stanowiska wiceministra rozwoju i technologii. Informację podaną pierwotnie przez Wirtualną Polską potwierdził resort kierowany przez Krzysztofa Paszyka.
Jak poinformowało na Twitterze Ministerstwo Rozwoju i Technologi, decyzja Jacka Tomczaka "została podjęta w trosce o dobro i wizerunek resortu". "Kierownictwo MRiT liczy, że wszystkie wątpliwości pojawiające się w ciągu ostatnich godzin w przestrzeni medialnej, zostaną niezwłocznie wyjaśnione" – czytamy w komunikacie.
Dlaczego Jacek Tomczak złożył dymisję?
Według doniesień WP.pl kancelaria notarialna należąca do wiceministra rozwoju i technologii miała wygenerować milionowe przychody ze sprzedaży mieszkań w całej Polsce.
Kancelaria Tomczaków, którą wiceminister prowadzi ze swoją żoną, brała udział w sporządzeniu 3601 aktów notarialnych, związanych ze sprzedażą 1717 mieszkań na przestrzeni ostatnich czterech lat.
Według obliczeń WP, kancelaria miała zarobić w tym okresie nawet 2,8 mln zł. Równocześnie wiceminister Tomczak deklaruje, że w tym okresie miał minimalne przychody z pracy w kancelarii.
Współpraca z deweloperami a "Kredyt na start"
Doniesienia o bliskich powiązaniach z deweloperami odgrywają szczególną rolę w kontekście promowanego przez wiceministra programu "Kredyt na start". Ten zakłada umożliwienie zaciągnięcia kredytu hipotecznego na preferencyjnych warunkach z dopłatami do rat.
Ma być przeznaczony dla osób młodszych, samotnych rodziców i rodzin wielodzietnych. Eksperci ostrzegają jednak, że program w konsekwencji może doprowadzić do zwiększenia cen.
Byłoby to bardzo korzystne dla branży deweloperskiej. A wiceminister Tomczak był gorącym zwolennikiem wprowadzenia kredytu 0 proc. Trudno nie zauważyć, że byłoby to korzystne również dla niego osobiście.
"Jeżeli dzisiaj nie zadziałamy przejściowo na rynku i nie podamy narzędzia młodym Polakom, rodzinom, które w tanim, bezpiecznym kredycie będą w stanie w tym trudnym momencie nabyć te mieszkania, to oni ich nie kupią po prostu. Efekt będzie taki, że spadnie podaż, ceny wzrosną" – tak bronił programu Jacek Tomczak. Więcej o jego sprawie pisze portal INNPoland.pl.
Równocześnie wiceminister przekonywał, że jego resort może przedstawić w tej sprawie "bardzo szczegółowe analizy".
Według informacji Dziennika Gazeta Prawna Ministerstwo Rozwoju i Technologii nie zleciło zewnętrznych i niezależnych badań na ten temat.
Kredyt 0 proc. budzi kontrowersje
Zauważmy, że pierwotnie nowy rząd zapowiadał wprowadzenie takiego rozwiązania. Potem jednak zaczął się z pomysłu wycofywać. Bo owszem, część osób może łatwiej dostać kredyt, ale przez takie dopłaty jednocześnie rosną ceny mieszkań. Pokazała to dobitnie poprzednia edycja rządowego programu kredytowego.
Przy okazji ogłoszenia informacji o zaakceptowaniu projektu budżetu na 2025 rok, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (minister funduszy i polityki regionalnej) stwierdziła, że "w budżecie jest okrągłe 0 zł na kredyt 0 proc."
Okazało się, że minister Pełczyńska nie ma pełnej wiedzy na ten temat. Resort finansów przewidział w projekcie budżetu na 2025 rok środki na budownictwo mieszkaniowe rzędu 4,28 mld zł. Z tej kwoty 1,6 mld zł znajduje się w rezerwach.
A minister rozwoju Krzysztof Paszyk przyznał, że część tych pieniędzy może zostać przeznaczona na kredyt 0 proc. Paszyk w wypowiedzi dla TVP Info przypomniał, że to jego resort jest odpowiedzialny za mieszkalnictwo. Nie leży to natomiast w gestii resortu funduszy i polityki regionalnej.