"Bezczelnie zdjął buty i wietrzył stopy". Polacy w pociągach często zapominają, że nie jadą sami
redakcja naTemat.pl
23 lipca 2022, 07:09·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 lipca 2022, 07:09
Wybieracie się pociągiem na wakacje? Może preferujecie weekendowe wypady w Polskę? Bez względu na to, czy korzystacie z tego środka transportu w celach urlopowych, czy zawodowych, szczególnie w wakacje we znaki dają się uciążliwe zachowania niektórych współpasażerów. Zdejmowanie butów, imprezy w przedziale i puszczanie muzyki na głos to tylko część z nich.
Szczególnie w wakacje Polacy wykupują bilety na pociągi, by wyjechać do sąsiednich państw lub turystycznych miast na długo wyczekiwany wypoczynek
Sama podróż może jednak przysporzyć nam sporo stresów. Nie wszyscy potrafią zachować kulturę osobistą
Na co skarżą się rozmówcy naTemat? Głośne rozmowy, "wietrzenie stóp" na siedzeniu, palenie w ubikacji, śmierdzące jedzenie to tylko część "atrakcji"
Polacy w pociągu na wakacje. "Bezczelnie zdjął buty i wietrzył stopy"
Bez względu na to, czy pociągami jeździmy często, czy rzadko, pewnie wszyscy mamy w głowie przynajmniej jedną nieprzyjemną historię z podróży. Większość z nich rozegrała się w wakacje, gdy jechaliśmy na długo wyczekiwany wypoczynek.
– Pociągami nie jeżdżę często, ale jak już jadę, to zawsze z przygodami – zauważa Jacek, po czym dodaje: – Siadanie po turecku bez butów to już chyba polska tradycja. Raz jeden facet w przedziale bezczelnie zdjął buty i wietrzył stopy na sąsiednim siedzeniu.
– Jest jeszcze zwyczaj zdejmowania butów i prezentowania stóp w przejściu, tak żeby się ktoś o nie potknął. Pociągi w Polsce to jest mobilna puszka Pandory. Lepiej ich nie otwierać – porównuje.
Paweł regularnie podróżuje z Wielkopolski do Warszawy. Wrażeniami z przedziałów zaczyna sypać jak z rękawa. – Nie ma nic gorszego niż śmierdzące żarcie. Jest duszno, ciepło, a współpasażer je McDonalda, KFC czy inne burgery i frytki – mówi.
"Wyciągnął bochen chleba, masło, jajka na twardo i kabanosy"
– Zarzucanie gołych nóg na siedzenie to już klasyk, tak samo, jak pijani i głośni współpasażerowie – wymienia – Podczas jednego z kursów pasażer naprzeciwko mnie tak szybko wyzerował dwusetkę, że ledwo to zarejestrowałem – wspomina.
– Niepozorna starsza pani siedziała ze mną w przedziale. Nic nie budziło mojego niepokoju, dopóki nie zaczęła jeść suszonych śliwek i ostentacyjnie puszczać bąków. Byłem w takim szoku, że było mi wstyd zwrócić jej uwagę – opowiada.
Nie tylko fast foody irytują pasażerów. Olga wspomina o przedziale, w którym omal nie rozstawiono szwedzkiego stołu. – W zamkniętym przedziale pan po 40-stce wyciągnął bochen chleba, masło, jajka na twardo i kabanosy. Urządził sobie "niesamowicie pachnącą ucztę" w upał. Myślałam, że umrę. Wszyscy się na siebie patrzyli – mówi.
Markowi w pamięć zapadła szczególnie historia z trasy ze Śródmieścia do Milanówka. – Starsza kobieta zdjęła oba buty, a jedną stopę całą drogę miała na siedzeniu. Non stop się po niej drapała, dłubała w niej. Trudno powiedzieć, to było obrzydliwe – wspomina.
Marta jeździ pociągami głównie do Gdańska. Jak zaznacza, lubi ten środek transportu, choć zawsze wystawia jej nerwy na próbę. – Od kilku miesięcy jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby pociąg przyjechał na czas. Ostatnio przewoźnik "zgubił" mój wagon – mówi.
I dodaje: – Strasznie irytują mnie dzieci w butach na siedzeniach. Przecież ktoś potem na tym siada. A najgorsze jest bardzo głośne gadanie. Ostatnio dziewczyna mówiła tak głośno, że słyszałam ją, choć słuchałam muzyki na słuchawkach.
Klaudia pociągami po kraju jeździ regularnie. Jak przyznaje, lista rzeczy, która ją wkurza, jest dość długa. – Najgorsze są osoby, które niesłusznie wykłócają się o nieswoje miejsce. Nie pomoże, że pokażesz swój bilet – zauważa.
"Toalety pełnią funkcję palarni"
Kolejną kwestią są wspomniane już opóźnienia. – Ostatnio przeżyłam okropną podróż Berlin–Warszawa, mieliliśmy jechać 6 godzin, przez opóźnienia czas ten wydłużył się do prawie 8 – opisuje.
Nie zabrakło też wspomnień o pasażerach, którzy bez "dymka" nie wytrzymają. – Toalety pełnią funkcje palarni, przez co śmierdzi na cały pociąg i nie da się załatwić swoich potrzeb – opowiada.
Nic tak nie psuje podróży, jak tłok w pociągu. – Nie da się przejść do toalety, bo pociąg jest wypchany po brzegi. A do tego klasycznie zapach kanapeczki z pasztetem, kiełbaski – wskazuje.
Jak się okazuje, głośne puszczanie muzyki lub filmów to nie tylko domena młodych. – Babcia głośno puszczająca wnukowi "Fasolki" z komórki przez 2 godziny. Bo zapomniała słuchawek, więc nikt nie może spać albo czytać, wszyscy muszą słuchać – wspomina ostatnią podróż Jola.
Ewa szczególnie nieprzyjemnych wrażeń doświadczyła w pociągu relacji Budapeszt-Kraków. – W Czechach wsiada dwóch Polaków, rozkładają się na podłodze przy kibelku, wódeczka i zapętlona "Autobiografia" z głośnika – słyszę.
Po godzinie w pociągu doszło do bójki. – Usłyszałam przeraźliwy krzyk dziewczyny. Wybiegłam z przedziału i pędzę, a jeden z szanownych rodaków okłada nastolatka pięściami. Na miejscu żadnej obsługi pociągu, nikogo – relacjonuje.
Problemy nie tylko w wakacje
Problemy wokół podróżowania pociągiem dają się we znaki nie tylko podczas wakacji. Najlepiej wiedzą o tym osoby korzystające z linii podmiejskich. Maja podróżuje nimi na co dzień.
Tam śmierdzącego jedzenia nie doświadczysz, jednak puszczania filmów na głos i donośnych awantur już tak. – Czasami po prostu się przesiadam, bo nie mam siły tłumaczyć, że pociąg to może nieodpowiednie miejsce do takich rzeczy – mówi.
To jednak nie wszystko. – Notorycznie widzę młode kobiety, które piłują paznokcie w trakcie podróży. Nie przeszkadza mi, jak się malują, ale to akurat strasznie niehigieniczne – stwierdza.
Karolina mówi wprost: – To, co muszę przeżyć podczas jazdy między Zielonką a Warszawą, jest uwłaszczające. – Zależy mi, żeby zmniejszać swój ślad węglowy, dbać o środowisko, chciałabym wybierać pociąg jako środek transportu – podkreśla.
Co jest jej największym problemem? Zbyt mało kursujących pociągów na trasie i zbyt wielu pasażerów. – Ścisk jest tak duży, że zdarzają się omdlenia. Nie trzeba się niczego trzymać, dosłownie każdy każdego zgniata. 15 minut koszmaru, gdzie czuję się gorzej niż zwierze w klatce – porównuje.
– Czasami pociąg potrafi się zatrzymać i ludzie stoją w tym ścisku. Zero komunikatów. Czekamy nie wiadomo na co – opisuje.
Kolejną irytującą kwestią jest często panujący zaduch i gorąc wynikający z tłumów w wagonie. – Muszę się ubierać biznesowo do biura, a często po takiej wycieczce jestem cała spocona i śmierdzę. Potem muszę tak chodzić cały dzień, bo nie mam w biurze prysznica – wyjaśnia.
Wszyscy rozmówcy podkreślają jedno – zwracanie uwagi źle zachowującym się pasażerom w większości sytuacji nic nie wnosi. Czy naprawdę tak trudno o szacunek do osób, z którymi podróżujemy?