Biografie przestępców intrygowały nas od zawsze, ale dopiero pojawienie się nowego typu mordercy - seryjnego, podkręciło emocje wynikające z ich poznawania do granic możliwości. Na dobrą sprawę to od Teda Bundy'ego zaczęła się medialność takich zbrodni - dostrzeżono w nich potencjał, a technologia pozwalała na atrakcyjną formę przekazu. O niesłabnącej popularności świadczy sam dokument Netflixa, który wyszedł w 30. rocznicę egzekucji Bundy'ego na krześle elektrycznym.
Nie ma prostej odpowiedzi, która wyjaśniłaby powód, dla którego kobiety były zapatrzone w Bundy'ego, i innych seryjnych morderców, jak w obrazek. Istnieje kilka teorii, które zależą od naszego podejścia. Rozmawiam o nich z najsłynniejszym polskim profilerem i psychologiem kryminalnym - Janem Gołębiowskim.
Jedna z teorii, możemy ją nazwać "ewolucyjną", mówi o tym, że seryjny morderca jest samcem alfa. Dosłownie potrafi dojść po trupach do celu. Przez to w sposób instynktowny, podświadomy, wręcz zwierzęcy, jest atrakcyjny dla kobiet.
Część psychologów porównuje takie kobiety do samic szympansów – one też wybierają partnerów większych i bardziej agresywnych. Kobiety cierpiące na hybristofilię instynktownie postrzegają przestępstwa obiektów swojej miłości jako nieskrywaną męskość i wybierają takiego mężczyznę do ochrony oraz poczęcia swoje go potomstwa.
Czytaj więcej
Czy powinniśmy negatywnie oceniać takie związki? – Ted Bundy to akurat skrajny przypadek, ale przy "zwykłych" przestępcach, każdemu mogła powinąć się noga. Nikt nie wyklucza sytuacji, w której morderca po odbyciu wyroku, może okazać się cudownym mężem. Ewolucyjnie taki pociąg do przestępców jest uzasadniony – przyznaje Jan Gołębiowski.